Portugalia - Wybrzeże Algarve - Podróż z niemowlakiem ❤

Wakacje z niemowlakiem? Czy my oszaleliśmy? A właściwie, to czemu nie? Czy właśnie w tym roku nie zasłużyliśmy na nie jeszcze bardziej? :) 


Już przed porodem uznaliśmy, że chcemy wyjechać z małym na wakacje pod koniec sezonu - temperatury będą znośne, miejsca mniej zatłoczone, a mały w złotym wieku niemowlęcym - skończone 3 miesiące :) I powiem szczerze - że po wykupieniu biletów miałam sporo obaw. Okazało się to niepotrzebne - wakacje z naszym synkiem były cudowne! 
Zdecydowaliśmy się na piękną Portugalię ❤ Pierwsze o czym musieliśmy pomyśleć to zakup biletów i noclegu. Po rezerwacji trzeba było wyrobić dowód osobisty małemu podróżnikowi :) Czym prędzej udaliśmy się do fotografa i zrobiliśmy pierwsze zdjęcie do dokumentu naszemu "doroślakowi" :) Po otrzymaniu zdjęcia wybraliśmy się do Urzędu Miasta, aby złożyć wniosek o wydanie dowodu. Okres jego wydania to 30 dni, ale był gotowy po 2 tygodniach. Tydzień przed wylotem zaliczyliśmy kontrolną wizytę u pediatry. Mieliśmy już wszystko, trzeba było tylko się spakować :)

TORBA WIKTORA
Co takiego zabraliśmy ze sobą? Otóż, pobyt trwał 7 dni, a rzeczy nie było wcale tak wiele jak mogłoby się wydawać :) Wiedzieliśmy, że temperatury będą raczej wysokie, ale warto zabrać również coś na wypadek chłodniejszych dni. 2 dni z naszych 7 były troszkę chłodniejsze więc cieplejsze rzeczy się przydały :) Oprócz tego oczywiście pieluchy (choć można było dostać je oczywiście również na miejscu), kocyki, kokon do spania, kilka ulubionych zabawek do samolotu, laktator (na wypadek zbyt długiej nocki synka - mojemu na szczęście się to zdarza ❤), pieluszki tetrowe, czapki, apteczka (a w niej czopki na gorączkę, probiotyk, witaminę D, książeczkę zdrowia), kosmetyczka (a w niej płyn do kąpieli, oliwka do masażu, patyczki do uszu, sól fizjologiczna i jałowe gaziki). Ręcznik do kąpieli. Wanienki niestety nie było w naszym hotelu, ale udało nam się dostać za kilka euro w miejscowym chińskim markecie :) Torba Wiktora była naszym bagażem podręcznym i nie ważyła nawet 10 kg.


PODRÓŻ SAMOLOTEM
Tego baliśmy się chyba najbardziej. Jak to zniesie? Czy będzie grzeczny, czy będzie płakał, czy będzie mu się podobać? Nasza podróż trwała nieco ponad 3 godziny, co wydawało się dość długo, ale szybko zleciało :) Ale zacznijmy od początku.
Nasz wylot miał miejsce o 8:30 rano. Wykupiliśmy miejsca obok siebie i pierwszeństwo wejścia na pokład - polecam tę opcję. Zastanawiałam się nad nią, ale jak już byliśmy na miejscu i zobaczyłam te kolejki, byłam przeszczęśliwa, że to wykupiłam. Nie wyobrażam sobie stać z Wiktorem w tych kolejkach. Na lotnisku byliśmy około 7:30 - odprawiliśmy się przez internet w domu, więc musieliśmy tylko zdać bagaże i przejść przez bramki. Warto pamiętać o tej odprawie internetowej również na wakacjach przed powrotem! Wiktor przez cały czas od momentu podejścia do stanowiska przyglądał się cudzie jakim jest lotnisko - był zachwycony i zafascynowany wszystkim wokół :) Przez bramki przejść również było łatwo - Wiktor skradał wszystkie uśmiechy, a pracownicy byli bardzo życzliwi. Nie robili żadnych problemów z "latającymi klamotami" :) Jedyni zestresowani to oczywiście ja i mój mąż.

Co do bagażu jaki mieliśmy:
- 2x do 20kg (dokupiony),
- 2x do 10kg o określonych wymiarach,
- 1x dodatkowy bagaż podręczny do 10kg - dla bobasa,
- 2 artykuły dziecięce - u nas stelaż wózka i gondola.

Wózek oraz gondolę można było oddać przed samym samolotem. Wszystkie trzy bagaże podręczne mieliśmy ze sobą przez całą podróż w samolocie.

Miejsce Wiktor miał na naszych kolanach. Jest opcja dokupienia miejsca dla dziecka i wzięcia fotelika, ale dla nas było to bezsensowne. Co do samej podróży - Wiktor przetrwał ją bardzo dobrze. Od razu po zajęciu miejsc przystawiłam go do piersi i zasnął już przed startem :) Obudził się w połowie drogi. Poszedł na małą toaletę na przewijak, który znajduje się na tyłach samolotu. Do momentu lądowania leżał na naszych kolanach na poduszce do karmienia, zajęty zabawkami i wszystkim wokół. Przed lądowaniem znów został przystawiony do piersi i grzecznie patrzył mi w oczy, aż do posadzenia samolotu :) Powrót wyglądał podobnie - mały był zafascynowany wszystkim i ciekawy. Myślę, że to był bardzo dobry wiek na taką podróż. Lecieli z nami również ludzie z większymi dziećmi i zdecydowanie była to dla nich nieco bardziej wymagająca przygoda :)


HOTEL
Zatrzymaliśmy się w hotelu Falesia Garden by 3HB - hotel znajduje się w miejscowości  Olhos d'Agua, najbliższa większa miejscowość to Albufeira. Zdecydowanie mogę polecić to miejsce osobom, które cenią sobie dobre hotele, z pięknym widokiem i przyjemną obsługą. Recepcja znajduje się przed wejściem na zamknięty teren, na którym znajdziemy kilka budynków z pokojami. Osobno również znajduje się budynek restauracji - mieliśmy wykupione tylko śniadania ponieważ zawsze chcemy próbować kuchni danego kraju w lokalnych knajpach - śniadania były pyszne, a wybór dań był duży jednak nie zmieniano menu w inne dni i codziennie było takie samo. Na miejscu jest także bar z pięknym basenem i leżakami, a z nich cudowny widok na ocean i najbliższą plażę ❤



 
PORTUGALIA I WYBRZEŻE ALGARVE - PIĘKNO NATURY ❤
O Portugalii jako takiej nie opowiem Wam zbyt wiele, ponieważ wakacje te, jako pierwszą podróż naszego synka postanowiliśmy spędzić głównie na wypoczynku. Nie zwiedzaliśmy zatem kraju tak aktywnie jak zazwyczaj. Jednak mogę zapewnić, że jest to miejsce, które warto odwiedzić ❤ Już niedaleko naszego miejsca pobytu było przepięknie i podejrzewam, że całe wybrzeże i większość kraju są wspaniałe. To, co przykuło naszą uwagę to przede wszystkim zieleń - jest to kraj, w którym latem temperatury dobijają do 40 stopni, a my w październiku nie mogliśmy nadziwić się pięknem tamtejszej flory ❤ Coś wspaniałego - mnóstwo ogromnych drzew, krzewów i kwiatów. Do tego zabarwienie ziemi w kolorze ciemnego pomarańczu, aż po odcienie bordo - niesamowite połączenie.




PLAŻE
Plaże obejrzeliśmy dwie - Praia Do Barranco das Belharucas (200 m schodami w dół od naszego hotelu) i Praia dos Olhos D'Agua. Druga miejska, przy małym bulwarze, otoczona sklepikami i restauracjami. Bardzo przyjemna. Pierwsza zdecydowanie większa - potężna, szeroka i ciągnąca się w dal prawdziwa plaża oceaniczna :) To, co warte dopowiedzenia, to fakt że na plażach znajduje się mnóstwo muszelek w różnych wielkościach, kolorach i wzorach.







Co do plażowania z Wiktorem - tego również się baliśmy - niepotrzebnie! To było chyba najwspanialsze zajęcie :) Młody był zakochany w szumie oceanu - po raz pierwszy udało mu się zasnąć w nosidełku na spacerze z falami ❤ Co do plażowania - zabraliśmy ze sobą namiot chroniący przed promieniami UV, ale użyliśmy go tylko raz na plaży, ponieważ faktycznie wiatr był spory.  Zdecydowanie najbardziej przydał się kokon, w którym mały wylegiwał się na leżaku. Super sprawił się również full cap - myśleliśmy że nada się jedynie do zdjęć, ale był idealny - nie przegrzewał małego, a chronił przed słońcem przy spacerkach. Temperatury pozwalały nam na wypoczynek, były idealne - my leżeliśmy w Słońcu w strojach kąpielowych, a Wiktor przeważnie spał w cieniu parasoli :) Gdy się przebudzał na zmianę zajmowaliśmy go zabawą lub przechadzką :) Świeże powietrze, promienie słońca, szum fal - piękne chwile!

JEDZENIE
To co lubię najbardziej :) Chociaż... na tych wakacjach wszystko lubiłam ❤ Kuchnie w Portugalii nazwałabym połączeniem kuchni oceanicznej z Polską? Haha, może to przesada, ale mieli sporo potraw złożonych z warzyw, które jemy na co dzień :) Ich tutejsza potrawa - CATAPLANA (pyszna❤) składała się z owoców morza takich jak krewetki, ryby, małże, mule lub wieprzowiny z dodatkiem ziemniaków, papryki i sosu, który mi przypominał nieco gęstszy sos z bigosu :) Podawali tam również atrakcyjne w wyglądzie danie, które nazywali kebabem - nazwa odstraszała, ale okazało się, że to po prostu sposób nabijania owoców morza, cebuli i pomidorów na metalowy pręt. Danie przypominało szaszłyk, ale w przekręconym wydaniu :) Znaleźliśmy też kilka restauracji ze stekami. Oczywiście przepyszne były także ryby... podawane z ziemniakami na parze i sałatką z ogórków, pomidorów i cebuli... mniam!






Miejsce przepiękne i wyjątkowe :) Przyroda zachwyca swoim pięknem, ocean ciepłem, a ludzie uprzejmością. Wiktor skradał uśmiechy wszystkim Paniom i większości Panów. Zdarzały się chwile, że był niezadowolony - jasne, że tak! Ale na pewno rzadziej niż w domu. Był zaciekawiony wszystkim, towarzyski i po prostu szczęśliwy. Na wyjeździe udało nam się wywołać u niego pierwszą lawinę głośnego śmiechu :) 

A Wy podróżujecie ze swoimi pociechami? A może z więcej niż jedną? :) 


5 komentarzy:

  1. Fajnie, że zaczęłaś prowadzić takiego bloga 😁 zaglądam tutaj od jakiegoś czasu 😉właśnie zastanawiałam się jak wyglada podróż z takim maluszkiem i chyba faktycznie to fajny okres na podróżowanie 😊 ja natomiast mam pytanie odnośnie wózka 😉jesteście zadowoleni ? My jesteśmy na etapie wyboru wózka, bo nasze maleństwo jest jeszcze w brzuszku 😍 i na chwilę obecna espiro jest naszym faworytem, ale chciałam poznać opinie kogoś kto już użytkuje 😁 bo prezentuje się rewelacyjnie 😁 pozdrawiam Ania 😉

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo mi miło - zaglądaj jak najczęściej! <3 Słyszałam już od wielu osób, że celują w ten wózek :) u nas bardzo się sprawdza - co prawda nie mam porównania, bo to nasz pierwszy :D Ale wszystko jest w porządku, fajnie się nim stresuje, delikatnie skręca, łatwo i mega szybko się go składa, przechowuje, ma troche gadżetów, jak moskitiera, nawietrzanie gondoli :) U nas sprawuje się dobrze :) Wjechać też wszędzie wjeżdza - w Portugalii również :D Pozdrawiam i dziękuję za miłe słowa <3 Buziaki!

      Usuń
  2. My też kompletnie nie mamy rozeznania wśród wózków dlatego wolałam podpytać kogoś kto już go użytkuje 😉 bardzo dziękuję za informacje 😁 na pewno będę zaglądać 😁 pozdrawiam 😁

    OdpowiedzUsuń
  3. Pani Anna, jestem pierwszy raz na Pani blogu, nie chce żeby mnie Pani źle zrozumiała, chodzi mi jedynie o dobro dziecka. Dla takich maluszków nosidło nie jest wskazane, zaleca się chustę. Nosidło jest przeznaczone dla dzieci, które same siadają. I nawet jeśli producent pozwala nosić w nim maluszka i nawet jeśli kosztowało miliony monet to powinno poczekać aż dziecko będzie samo składało. Pozdrawiam Edyta

    OdpowiedzUsuń