Dlaczego coraz częściej rodziny decydują się na zdjęcia we własnym domu? Na zwykłym spacerze? Czy nasz (choćby najpiękniejszy) dom może się równać z idealnie przygotowanym do tego typu zdjęć studio? W jasnych barwach, z miziastym kocem, instagramowymi kanapami? Czy nasze mieszkanie w ogóle nadaje się na pobyt fotografa? Czy warto w ten sposób gromadzić wspomnienia?
Nasza codzienność - taka piękna, pełna miłości, a taka trudna i często przytłaczająca. Gdy mój syn miał problemy zdrowotne miałam rozmowę z psychologiem dziecięcym. Nie wdając się w szczegóły - chciałam porozmawiać o tym jaki wpływ na niego może mieć stres. Gdy opowiadałam o tych wszystkich istotnych szczegółach, które zapisuję na bieżąco niczym najskrupulatniejszy pamiętnik (kiedyś o chłopakach, a dziś o ilości zjedzonych posiłków i wydalonych kup mojego dziecka), pani psycholog przerwała mi i spytała "Pani Aniu, świetnie Pani sobie z tym wszystkim radzi, chciałabym spytać - na początek - jak się Pani w ogóle czuje? Opieka nad dwójką takich maluchów na pewno jest piękna, ale musi być również bardzo męcząca. Jest Pani ciężko?" Jedynym, co mogłam z siebie wydukać po tym pytaniu był błyszczący potok łez.
My wszystko chcemy robić najlepiej. Chcemy dobrze dla naszych dzieci i dajemy z siebie 100%, zawsze. Chcemy kolekcjonować nasze chwile na zdjęciach, żeby móc do nich wrócić. Bo niby nas to przytłacza, ale nie chcemy tego stracić. Widzimy te małe rączki, te stópki i choć czasem nie mamy sił, to gdy weźmiemy w ramiona te kilkadziesiąt centymetrów emocji, które w końcu zaśnie wtulone w nas, patrzymy i wiemy - że to tak ucieka. Że dziś jest większy niż wczoraj i kiedy to się stało? Więc w tej naszej doskonałości czasem uciera się, że i zdjęcia powinny być piękne. Tylko co to znaczy "piękne"? Chcemy patrząc na nie widzieć, że dawałyśmy radę. I dajemy. Ale może warto stanąć na chwile... zobaczyć, że piękne jest to, co dzieję się u nas w domu, na codzień. Piękne jest to, czego uczy nas dziecko, jak odkrywamy same siebie... swoją wrażliwość i dojrzałość.
Nie zrozumcie mnie źle - nie ma nic w złego w studyjnych ujęciach, sama mam kilka takich sesji za sobą. Sesja lifestyle jest wspomnieniem takiej Waszej podrasowanej codzienności. No, bo czy ten dzień będzie taki jak każdy? Nie. Wstaniesz rano lekko podekscytowana, ubierzecie ciuchy, które szykowałaś od miesiąca. Będzie inaczej, będzie tak jak zawsze, ale będziesz mogła spojrzeć na to nieco z boku. Będziesz mogła zobaczyć jak piękne jest to, co masz tutaj obok siebie, codziennie. A za kilka lat będziesz pamiętać jak się czułaś i nie będziesz mogła uwierzyć kiedy to minęło... że dopiero co zastanawiałaś się czy kiedyś będzie inaczej. A teraz dałabyś wszystko, by do tego wrócić na chwilkę. Na to jedno karmienie, jeden ciepły dotyk i jedną śpiewaną kołysankę.
I cieszę się bardzo, że nadchodzi ten czas i coraz więcej mówi się o tym, że nie musimy dawać zawsze 100%. A może nie chodzi o to, żeby być idealnym we wszystkim co robimy, tylko aby dawać to, co możemy dać w tym dniu, wtedy na 100%. Ale to nie musi być idealne. I to jest piękne :)
0 comments:
Prześlij komentarz