Czekałaś. Dźwigałaś, głaskałaś ten brzuch. Ledwo dawałaś radę zawiązać sznurówki, chodziłaś na wizyty do lekarza. Kulałaś się z łóżka, nie spałaś na brzuchu. Czytałaś, dokształcałaś się. Wiesz już co to rodzicielstwo bliskości, smoczka spróbujesz unikać, chusteczki nawilżane odpuścisz (no chyba, że te biodegradowalne, 100% woda i te sprawy). O porodzie już też wszystko wiesz, dasz radę - wszystkie dajemy. Minęło 9 miesięcy i… jest. Jest w końcu z Wami. I co dalej? Instrukcja obsługi? Czemu nie chce spać? Boli go brzuch? Czy to mogą być ząbki? Tak szybko? Czemu nie śpi w tym wózku? Wysypki są normalne, ok… ale czy aż tak? Czy jeszcze kiedyś się wyśpię? Gwarantuję, że tak. Szybciej niż myślisz. Czy mogę Ci jakoś pomóc? Tak sądzę :)
Ja, będąc w pierwszej ciąży miałam wrażenie, że wszystko już wiem - wiem, jak chce żeby było. Tylko to się dla mnie liczyło. Czekałam z ekscytacją na niego: na mój mały mix, 50% mnie, 50% jego, mój magiczny koktajl w całej tej otoczce życia. Chce go uczyć cierpliwości, miłości, odkrywać z nim Świat, oglądać mróweczki, złapać na język pierwszy śnieg. A on nagle tu naprawdę był, tylko wszystko wyglądało inaczej. I nie zrozum mnie źle - poczułam takie rzeczy jakich nie czułam jeszcze nigdy. Widok tych stóp, tego maleńkiego maleństwa (no jak to możliwe, że to jest tak małe?), tych ledwo otwierających się oczu, które coś tam widzą, ale gdyby nie ten zapach i głos - nawet nie wiedziałyby, że to ja. I jedyne o czym myślał, to żeby przykleić się do cycka i leżeć na mnie cały dzień. I spać. A gdy jakimś cudem go odłożyłam żeby umyć zęby to on od razu wiedział. I nie próbuj tłumaczyć tego racjonalnie - to nie jest racjonalne. Każdy z boku wie, powie wszystko, co jest racjonalne - że chce jeść, że może go coś boli, że ma zimne nóżki - tylko, że to nie jest racjonalne, nie dla Ciebie i nie w tej chwili. To my, matki słyszymy ten płacz i jakiekolwiek dźwięki wydobywające się z tych małych buziek 100 razy głośniej, 100 razy mocniej. To my się zamartwiamy. To my mamy ich 24h - nikt inny.
Najważniejsze - daj sobie czas. I choć googlujesz i wszędzie syreny wyją od tych nieprzydatnych słów, to tak właśnie powinnaś zrobić. Wyjść z siebie. Stanąć obok, zrobić 10 wdechów, policzyć niebieskie przedmioty w pokoju. Są chwile, gdy on śpi, a ty możesz patrzeć na niego i już tęsknisz, a są chwilę, że zastanawiasz się czy kiedykolwiek wyjdziesz jeszcze na ciepłą kawę, na rozmowę z przyjaciółką. Czy jeszcze kiedyś użyjesz perfumu, pójdziesz spokojnie do kina, czy pośpisz do 10, pooglądasz serial pod kocem, gdy będziesz chora. Zrobisz to. Szybciej niż myślisz. Za dzień minie rok, a za rok miną 4. Ani się obejrzysz, a on przyjdzie do Ciebie na herbatę. Zapuka do drzwi, a Ty otworzysz z najszczerszym uśmiechem jaki kiedykolwiek miałaś. To uśmiech prawdziwy, ten uśmiech nr 1, który rozświetla Ci serducho, tak jak nikt jeszcze tego nie robił. Wejdzie do środka już opowiadając o sąsiadce, skubnie paluszka z szafki, w której zawsze były. Otworzy lodówkę, złapie parówkę, a buty zdejmie dopiero w salonie. Usiądzie na kanapie po turecku i uchyli Ci znów rąbka swojego dorosłego życia. Czasem się zaśmieje, a Ty spojrzysz na niego i zobaczysz ten uśmiech, który widziałaś po pierwszych 5 tygodniach jego życia. Zobaczysz ten trud, zobaczysz swoje nieumyte włosy, swoje lęki, których już prawie nie pamiętasz. Trochę poleciałam - miało być o pierwszych dniach, a poleciało pół życia. Ale wiesz co? Tak to poleci. Ani się obejrzysz, a będziesz już w innym miejscu.
Ciesz się tym. Ciesz się każdym spojrzeniem, każdą pieluchą, każdym płatkiem śniegu złapanym na język. To czas wyjątkowy, piękny i trudny pod każdym względem. Co o nim wiesz? Że nigdy już nie wróci. Twoje dziecko nigdy nie będzie tak małe jak DZIŚ. To minie. A Ty będziesz tylko patrzeć. Będziesz mogła otworzyć welurowy album i obejrzeć chwile, które były tylko małą kropką na radarze Twojego życia. Nie pozwól im uciec :)
0 comments:
Prześlij komentarz